Tym razem was zaskoczę. Ten wpis nie będzie miał nic wspólnego z fitnessem. Będzie typowy lifestyle. Przed wami moje pierwsze „Tu i teraz”.

Prekursorką wpisów z serii „Tu i teraz” jest Kasia, ale to wpisy Agnieszki sprawiły, że postanowiłam w końcu wypróbować ten post u siebie. Sama jestem ciekawa jak mi pójdzie. Postanowiłam jednak dostosować kilka kategorii bardziej do siebie i część dodać, a część odjąć. W końcu to typowe uchwycenie chwili. A teraz do konkretów…

Czuję się…

Śpiąca! I mam wrażenie, że czuję się tak od 1,5 roku czyli od narodzin mojego dziecka. Ostatnio mąż podarował mi na pocieszenie opaskę monitorującą aktywność i jest w niej funkcja monitorowania snu. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam jak mało śpię i jak mało czasu w nocy jestem w fazie głębokiego snu. W ciągu ostatnich 7 dni najdłuższy czas głębokiego snu wynosił zaledwie 1,5 godziny. Mogę też zobaczyć na aplikacji jak często mam fazy przebudzenia. Cóż…to się po prostu nazywa macierzyństwo i wieczne czuwanie 😉

Chciałabym…

żeby wróciło lato. Niby się nie skończyło, ale dzisiaj zakładając dziecku czapkę zakrywającą uszy stwierdziłam, że to nie jest typowe lato. Zdecydowanie jestem ciepłolubna i 25 stopni to dla mnie najlepsza temperatura. W zimie strasznie cierpiałam, że przez paskudną pogodę nie mogę się ruszyć z domu. Teraz znów się zaczyna ten czas.

Jestem wdzięczna za…

zdrowie mojego dziecka. Ostatnio rozmawiałam z kilkoma osobami, które mają dzieci w różnym wieku. To strasznie smutne ile maluchów choruje. Dlatego każdego dnia doceniam to, że mój syn jest zdrowy i że nie zmaga się z żadnymi dolegliwościami. Jego zdrowie to najcenniejsza dla mnie rzecz!

Pracuje nad…

sobą. A konkretniej nad panowaniem nad sobą, swoimi nerwami i moją niecierpliwością. Straszny ze mnie choleryk i nerwus, czego u siebie nie lubię. Dlatego staram się z tym walczyć. Złotego środka jeszcze nie znalazłam, ale nigdy nie twierdziłam, że będzie łatwo.

Cieszę się…

z urlopu męża i z tego, że w końcu przez dłuższy czas możemy pobyć całą rodzinę 24/7.

Czytam…

kilka rzeczy na raz. Co nie jest dla mnie normalne, bo nie lubię zaczynać kilku rzeczy jednocześnie. Jednak mam zaległości w prasie i nadal czytam listopadowy (tak, tak, nie pomyliłam się) numer Women’s Health, a do tego „Elementarz stylu” Kasi Tusk i „Spalaj tłuszcz, buduj mięśnie” Toma Venuto. Mam nadzieję, że chociaż jedną z tych pozycji skończę czytać jeszcze podczas urlopu, bo sterta gazet i książek cały czas rośnie.

Czekam na…

dni kiedy moje dziecko zacznie się mnie słuchać. Jest obecnie na etapie „ja wszystko sam” i „wszystko po mojemu” co w efekcie kończy się płaczem i spazmami, gdy mu na coś nie pozwalamy. Po prostu czekam, aż ten etap minie.

Potrzebuję…

kolejnego urlopu macierzyńskiego. Zresztą co tu dużo gadać: ja w ogóle potrzebuje macierzyńskiego. Przy własnej działalności gospodarczej ciężko mówić o typowym urlopie macierzyńskim. 4 miesiące po urodzeniu syna wróciłam do fitnessu, a wcześniej zajmowałam się różnego rodzaju papierologią i innymi sprawami, więc tak naprawdę nie miałam roku wolnego od pracy. I teraz trochę żałuję, bo mam wrażenie, że nie wykorzystałam tych pierwszych 12 miesięcy jak należy. Jak zwykle wyszła moja niecierpliwość i teraz są tego efekty. Ale cóż, teraz to już za późno.

Tęsknie…

za Zadziorką 🙁 Jeśli nie obserwujecie mnie na Instagramie, to nie wiecie, że w zeszłym niecałe 2 tygodnie temu na zawsze pożegnałam moją 17 letnią kocisię. I strasznie za nią tęsknie. Dla mnie kot to nie tylko zwierzę, lecz członek rodziny. I najzwyczajniej w świecie mi jej brakuje…

Słucham…

niczego. Po całym dniu zabawy z dzieckiem, słuchania szumu miasta, różnego rodzaju muzyki z radio itd., cisza jest dla mnie najlepszym dźwiękiem. Tego mi brakuje z działki. Tam był tylko szum drzew i śpiew ptaków. Było cudownie. Chętnie odtworzyłabym te dźwięki w domu, ale szum zza okna na to nie pozwala. Całe szczęście nauczyłam się odcinać od miejskich hałasów.

I to by było na tyle jeśli chodzi o mój pierwszy wpis „tu i teraz”. Mam nadzieję, że wam się podobał i jeśli prowadzicie blogi, to zachęcam was do stworzenia swojej wersji 🙂

Zapisz

Zapisz

2 thoughts on “Moje „Tu i teraz””

  1. Super, że zdecydowałaś się na tę serię, uwielbiam czytać te posty u innych :). Strasznie mi przykro z powodu Zadziorki, tylko czas może Ci teraz pomóc. Trzymaj się i korzystaj z resztki lata <3

    1. Mam nadzieję, że ci się zatem spodobał wpis w moim wykonaniu 🙂 Póki mogę korzystam z tego lata, ale jak na razie pogoda figle płata. Może wrzesień będzie ciepły? 🙂 Czas leczy rany…muszę się tylko przyzwyczaić do nowej rzeczywistości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *