Przyszedł czas na pojedynek. Tym razem postanowiłam porównać pod wieloma względami fitnessowe sieciówki i lokalne małe kluby. Zobaczymy, czy z pojedynku wyłonimy zwycięzcę.

Przestrzeń

Zaczniemy od bardzo istotnego czynnika, jakim jest przestrzeń. Sieciówki, jako że są bogatsze, mogą zakupić lub wynająć lokale o większej przestrzeni. Dzięki temu w zajęciach może uczestniczyć więcej osób lub może mieć to przełożenie na poszerzenie oferty. Lokalne kluby, ze względu na ograniczenia finansowe, stawiają najczęściej na mniejsze lokale, ALE nie jest to też regułą. Znam niesieciówki, które mają naprawdę duże sale dzięki czemu na zajęcia uczęszcza więcej osób. Z doświadczenia i obserwacji wiem, że większa sala daje więcej możliwości. W małym klubie, gdy przyjdzie komplet osób, czasami nie wszystko da radę się zrobić. Kiedyś tak miałam. Sala mała, a na niej 12 osób. Zrobienie burpess było niemożliwe. Pierwszy punkt zatem dla sieciówek.

Oferta zajęć

Jeśli chodzi o ofertę zajęć, to ta najczęściej zależna jest od przestrzeni, jaką dysponuje klub. Najczęściej w tym aspekcie wygrywają sieciówki, gdyż mogą sobie pozwolić na stworzenie bardzo szerokiej oferty zajęć. Zawdzięczają to głównie przestrzeni, gdyż mając do dyspozycji kilka sal, mogą równolegle prowadzić kilka grup. Na to nie mogą sobie pozwolić kluby lokalne, które najczęściej mają tylko jedną – do tego nie dużą – salę. Co prawda zdarzają się wyjątki, ale są one naprawdę nieliczne. Więcej miejsca oznacza zatem szerszy wybór dla klienta i większe możliwości. W sumie czasami jednocześnie odbywają się 3 różne treningi, więc nawet jeśli mamy tylko jedną godzinę dane dnia tygodnia wolną, to tak naprawdę co tydzień możemy zmieniać zajęcia i ostatecznie wybrać te, które odpowiadają nam najbardziej.

Ale żeby nie było tak różowo: sieciówki, jak sama nazwa wskazuje, bardzo często powielają swoje oferty zajęć. Chodzi mi oczywiście o to, że w każdym klubie o danej nazwie, zawsze będą te same zajęcia. I czasem niezwykle trudno jest przez ten rygor wynegocjować klientom wprowadzenie nowego rodzaju zajęć. Czasem się zdarzy, że w jednym klubie nowość jest testowana, ale jeśli się nie sprawdzi, to już w innych lokalizacjach na pewno się nie pojawi. No bo skoro w punkcie A nie zadziałało, to na pewno w punkcie B też. A tak przecież wcale nie musi być. Wszystko zależy od upodobań klientów danego klubu. Może akurat w innej lokalizacji nowość by zadziałała? I w takim przypadku korzyść przechodzi na kluby lokalne, które chętnie testują nowości. Też kontakt z osobami decyzyjnymi jest ułatwiony. Dlatego jeśli chcecie mieć wpływ na jakość usług czy ofertę, to w lokalnym klubie będzie to łatwiejsze.

W tym punkcie ogłaszam remis.

Wyposażenie

Trening można wykonać z wykorzystaniem sprzętu do ćwiczeń lub bez niego. Jego obecność pozwala jednak instruktorowi na większe pole do popisu. W końcu im więcej przyrządów, tym więcej urozmaiceń, można stopniować poziom zaawansowania zajęć. Co tu dużo gadać: sprzęt się po prostu przydaje. I tutaj od razu przyznaję punkt sieciówkom, ponieważ one mają częściej wyposażone na bogato sale. Kettle, hantle, obciążniki na nogi, sztangi, talerze, maty, taśmy, stepy, piłki małe, duże, lekarskie, liny… Pojechałam kiedyś na zastępstwo do sieciówki. Weszłam na salę i nie wiedziałam co zrobić. Chciałam wykorzystać wszystko! A to dlatego, że w małych klubach, w których pracowałam do tej pory, miałam co najwyżej 4 sprzęty do wyboru. Powiedzmy sobie też wprost: wszystko rozgrywa się o pieniądze. Małe kluby muszą bardzo uważnie pilnować budżetu, bo najczęściej prowadzone są przez jednego przedsiębiorce.

Design

Wierzcie lub nie, ale dla niektórych wygląd klubu często jest decydującym czynnikiem, jeśli oferty klubów są bardzo podobne. I wbrew pozorom nawet duże zasoby finansowe pozwalające wyłożyć ściany marmurem nie będą ważne, jeżeli klub nie będzie się podobał klientom. Klient klubu musi się w nim czuć dobrze. Pamiętam jak kiedyś pojechałam na zastępstwa. Jednego dnia byłam w 3 różnych klubach. Wyglądały bardzo podobnie. Ale tym co mnie urzekło, była szatnia. Duża przestrzeń, jasna, wygodne kanapy do siedzenia, dużo luster, toaletki, extra prysznice…No zakochałam się! Stwierdziłam, że jeśli kiedyś będzie mnie stać na własny klub, to z pewnością zadbam o taki wystrój szatni. I powiem wam, że ten klub wcale nie był sieciówką. Jest tylko jeden pod tą nazwą, ale za to ma przestrzeń, z której wyciągnięto 100% potencjału.

Remis. O gustach się nie dyskutuje.

Instruktorzy

Nie jestem pewna czy w tym punkcie powinnam się wypowiadać, bo nie jestem zatrudniona w żadnej sieciówce. Ale chodziłam na fitness zarówno do sieciówek, jak i lokalnych klubów. I jako klient znacznie przyjemniej mi było na zajęciach w małych grupach, ponieważ instruktor chętniej wchodził w interakcje z uczestnikami zajęć i był w stanie bardziej przypilnować techniki, niż w sieciówce. Pomijam, że w sieciówkach na 5 instruktorów może 2 zapytało, czy jest ktoś nowy na zajęciach lub w ogóle zauważył moją obecność. Oczywiście nie jest to wina instruktorów i żeby wszystko była jasne: nie mam nic do instruktorów z sieciówek. Mogą oni bowiem dzięki wyposażeniu zbudować ciekawsze treningi, ale są też tylko ludźmi i trudno oczekiwać od nich, żeby zakumplowali się z 20 osobami z jednej grupy naraz. Oceniając jednak zaangażowanie pod względem proklienckiego podejścia, daję punkt lokalnym klubom.

Lokalizacja

Tak sobie myślę…chyba od razu ogłoszę remis. Sprawa jest prosta: lokalizacja to jeden z ważniejszych czynników. W większych miastach fitness kluby znajdują się na przeciwko siebie i czasami wystarczy podjąć decyzję czy idziemy w prawo czy w lewo żeby wybrać klub. Sieciówki najczęściej mieszczą się w samodzielnych budynkach, natomiast lokalne kluby wybierają najczęściej lokale użytkowe w blokach. Dlatego tutaj nie będzie zwycięzcy. Bo to od człowieka zależy czy woli pójść do klubu bliżej miejsca zamieszkania czy też pracy. W każdego punktu widzenia zarówno sieciówki, jak i kluby lokalne usytuowane są zawsze w dobrej lokalizacji.

Cena

Na koniec najważniejszy czynnik: cena. W zasadzie powinnam ogłosić remis, ponieważ ceny za karnety czy pojedyncze wejścia są do siebie zbliżone, jednak jest jeden bardzo istotny czynnik, który sprawia, że klienci chętniej wybierają sieciówki. Karty sportowe. Obecnie większość pracodawców oferuje pracownikom karty sportowe, a ludzie (całe szczęście) korzystają z tego przywileju. Osobiście lubię karty sportowe, bo swego czasu korzystałam z nich, chociaż wiem, że wśród właścicieli klubów czy instruktorów mają one przeciwników. Małe kluby dla firm tworzących karty sportowe są mało rentowne, dlatego lokalnie rzadko który klub akceptuje karty sportowe. To oczywiście oznacza, że jeżeli coś mogę mieć za darmo, to po co mam płacić? Pójdę tam, gdzie będą akceptować kartę. Dlatego szala przechyla się na stronę sieciówek. Jednak pamiętajcie, że nadal istnieją kluby osiedlowe, które honorują wszystkie karty sportowe. Jeżeli więc macie blisko siebie klub, ale nie byliście pewni, czy będziemy mogli skorzystać z zajęć bez dopłaty, wystarczy dowiedzieć się na miejscu.

W przypadku ceny jest też punkt, który przechyla szalę na stronę lokalnych klubów, znów czyniąc całkowity remis w tym punkcie: małe kluby nie wymagają dodatkowych opłat, tj. konieczność zakupu karty członkowskiej, płatnej jednorazowo. Koszt takiej karty to ok. 20-30zł. Jedna z sieciówek oczywiście umożliwia też wejście bez karty członkowskiej, ale w tym wypadku za pojedyncze wejście musimy zapłacić 50zł. A to już całkiem spory wydatek.

 

I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje porównanie. Nie ogłaszam zwycięzcy, bo szala nie przechyla się jednoznacznie na stronę zwycięzcy. Chętnie się dowiem, gdzie wy wolicie chodzić na zajęcia: wybieracie sieciówki czy kluby lokalne?

 

Zapisz

Zapisz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *