Większość osób, gdy jest proszona o wymienienie swoich wad, otwarcie mówi o tym, że jest niecierpliwa. Nie lubimy oczekiwania i wszystko chcielibyśmy dostać od razu. Z pewnością ma na to wpływ łatwy dostęp do wszelkiego rodzaju udogodnień. W pełni zaopatrzone sklepy, urządzenia mobilne umożliwiające natychmiastowy kontakt z całym światem. To wszystko sprawiło, że od naszego ciała również oczekujemy natychmiastowych rezultatów. Gdy się nie pojawiają, jesteśmy źli. Ale czy trening za wszelką cenę jest dla nas dobry?

554095_455223237883872_398426616_n

Siłownie i kluby fitness, wychodząc na przeciw oczekiwań klientów, otwarte są od wczesnych godzin porannych do późnych godzin nocnych. Ba! Są nawet kluby, które działają 24h na dobę przez 7 dni w tygodniu. Oczywiście w pierwotnym założeniu miało być to proste udogodnienie dla tych, którzy nie mogą lub nie mają czasu na chodzenie do klubów w standardowych godzinach, w których odbywają się zajęcia. Ale czy gdzieś w podświadomości nie słyszymy przypadkiem: to nie prawda, że nie masz czasu – ćwicz nawet w nocy, a będziesz zachwycać pięknym ciałem.

Wiele osób, dążąc do upragnionej sylwetki, ulega nagłemu porywowi. Właśnie wtedy jest w stanie chodzić na treningi 5 dni w tygodniu. Jednak później okazuje się, że ciało nie nadąża za naszą motywacją i najzwyczajniej w świecie ulega osłabieniu. Drobne kontuzje, bolesne urazy, konieczność rehabilitacji to tylko kilka małych problemów, które mogą się nam przytrafić. Gorzej, jeśli kontuzja okazuje się być poważna, jak np. zerwanie więzadeł czy ścięgien. Wtedy bez żadnego marudzenia musimy odpuścić treningi i udać się do lekarza, który najprawdopodobniej skieruje nas na operację. Ale czy to jest warte tego całego trudu?

Otóż nie! Za każdym razem gdy uczestnicy zajęć pytają mnie co zrobić żeby schudnąć, odpowiadam im, że należy robić regularnie 2 rzeczy: jeść i trenować. Ale w przypadku tego drugiego nie ma konieczności pojawiać się codziennie na zajęciach.

Ostatnio pewna znajoma chwaliła się wywiadem, którego udzieliła, i w którym opowiadała o tym, jak to cudownie i szybko schudła. Teraz jest stawiana na wielu portalach jako wzór, osoba, którą należy naśladować. Cóż, ja nigdy nie zapomnę, ile tak naprawdę trwała jej droga do szczuplejszej sylwetki i powiem krótko: nie radzę jej naśladować. Pamiętam po prostu jak na pewnym evencie sportowym, na napój uzupełniający mikroelementy i poziom wody w organizmie, wybrała 2 litrową butelkę coli. Połowę wypiła w ciągu 2 minut. Byłam przerażona. Podczas przerwy na obiad zamiast lekkiego posiłku, wybrała pizze serową na grubym cieście. A co było w wywiadzie? Jem głównie sałatki i gotowane na parze warzywa i chude mięsa”.

Pominiemy jednak jej obłudę, bo każdemu zdarzają się błędy. Jednak to właśnie w wywiadzie z nią padło zdanie, że ćwiczyła za wszelką cenę. Pojawiała się na siłowni 7 dni w tygodniu i walczyła o swój cel. Nic nie było w stanie stanąć jej na przeszkodzie.

Owszem, nawet choroba. I tutaj właśnie jest całe meritum, wokół którego chciałam się skupić. Jeśli jesteście przeziębieni, nie przychodźcie na zajęcia czy na siłownię. Osłabiony organizm nie jest w stanie poradzić sobie z samą chorobą, a co dopiero ze zwiększonym wysiłkiem fizycznym. Pomijam już fakt, że zarażacie innych. Szanujcie siebie i swój organizm, bo życie i ciało mamy tylko jedno. Czy warto je marnować dla chwili ambicji? Moim zdaniem nie.

O ile bardzo często, w stanie lekkiego zaziębienia musiałam stawić się w pracy i poprowadzić zajęcia, o tyle nie ćwiczyłam na nich tak, jak wymagałam tego od uczestników. To prawda, że aktywność fizyczna zwiększa odporność, ale nie wtedy, gdy ona jest już osłabiona.

Ok, podsumowując więc: trening za wszelką cenę, który prowadzi do przeforsowania organizmu, nie jest wart swojej ceny. Lepsza jest regularność i mniejsza częstotliwość niż codzienne, katorżnicze treningi.

A czy Waszym zdaniem trening i dążenie do wymarzonej sylwetki jest warte każdej ceny?

Zapisz

Zapisz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *