Dość późno pojawia się podsumowanie miesiąca. Dlaczego? Wszystko wyjaśniam w tekście poniżej, ale i tak można by to podsumować jednym słowem: copywriting. On zdominował moje życie, szczególnie w ostatnich 2 tygodniach. Ale zacznijmy od początku. Bo początek nowego roku był miły.

Pierwszy dzień nowego roku postanowiliśmy spędzić na starówce i w końcu zobaczyć iluminację. Mieliśmy nadzieję, że jednak większość osób nadal odsypia sylwestra…myliliśmy się 😉 Ale spacer był bardzo miły, a my mogliśmy pokazać Młodemu kolejną nową rzecz.

Nowością były też wizyty na salach zabaw. Synek zawsze był za mały na tego typu atrakcje, aż w końcu postanowiliśmy spróbować i w ten oto sposób niedługo na blogu opiszę wam kilka sal i moje wrażenia. Mam nadzieję, że przydadzą się wszystkim rodzicom i ciociom/wujkom zabierającym dzieciaki w takie miejsca 🙂

Zrobiłam też coś dla siebie i w styczniu dwukrotnie byłam u fryzjera. Pierwszy raz na cięcie i farbowanie (bye, bye sombre), a drugi raz na keratynowym prostowaniu włosów. O tym zabiegu myślałam już od bardzo dawna, ale cena za moje włosy (zaczynają się od 500zł) mnie powalała. Ale trafiła mi się okazja, żeby zapłacić połowę tego i jestem zachwycona. Jeśli wyrazilibyście chęć przeczytania wpisu na ten temat, to dajcie mi znać w komentarzach.

W tym miesiącu zabrałam też synka po raz pierwszy na sanki. W zeszłym roku śnieg nie dopisał na taką aktywność, a w tym było super 🙂 Nawet ja miałam frajdę, mimo że tylko ciągnęłam sanki za sobą (całkiem niezły trening, po chodnikach to prawie jak crossfit 😉 ).

Druga część miesiąca minęła mi tak szybko, że nawet nie wiem kiedy. Po prawie martwym grudniu (w fitnessie – i nie tylko – to taki sezon ogórkowy, bo jednak wiele osób myśli wyłącznie o świętach), sądziłam że nadejdzie martwy styczeń. Myliłam się. Dostałam duże zlecenie z copywritingu i siedziałam nad nim po nocach. Dosłownie. Dlaczego? Bo dziecko postanowiło zrezygnować z drzemek w ciągu dnia. A jeszcze do tego przedłużyło się poprzednie zlecenie, przez co byłam w ciągłym niedoczasie i na dodatek spóźniona z pracą. To był bardzo nerwowy czas (mało powiedziane – byłam wredną zołzą!), bo totalnie nie myślałam o niczym innym tylko o tym jednym zleceniu. A ono się wydawało nigdy nie kończyć. Po tym czasie naszły mnie myśli związane z łączeniem macierzyństwa i życia zawodowego na freelancingu. I sama nie wiem już co mam o tym myśleć. W sumie koniec stycznia można by określić jako czas przemyśleń. Przynajmniej zakończyłam go na słodko…taki cheat 😉

Niestety moje zapracowanie odbiło się na blogu. Było wiele planów, gotowy harmonogram i nic z tego nie wyszło 🙁 Pojawiły się tylko dwa wpisy: w pierwszym podzieliłam się z wami moim noworocznym tu i teraz, a na sam koniec miesiąca Niebałaganka opowiedziała o swoich fit-nawykach. Nawet z podsumowaniem miesiąca się nie wyrobiłam. Muszę też przyznać, że to wina copywritingu – kiedy siedzisz i ciągle piszesz, czasem chcesz odpocząć. I mnie to uczucie dopadło, ale ucierpiał właśnie blog.

Za to wpadłam na pomysł, że co miesiąc będę się z wami dzielić moimi ulubieńcami. Czasem może to być jedna rzecz, a czasem kilka. Być może będą to wpisy innych blogerów, a czasem potrawy, kosmetyki lub ubrania. Czas pokaże 😉 W styczniu wybór padł na piankę do mycia rąk Palmolive o zapachu mięty i limonki. Jej zapach jest obłędny! Długo się utrzymuje na rękach i miałam wrażenie, że cały czas czuję zapach świeżości. Naprawdę wam polecam, bo po prostu sam zapach uzależnia. I nawet taki niewielki pojemnik starcza na długo (u nas już lekko ponad miesiąc, a często myjemy ręce).

W luty nadal wchodzę z masą przemyśleń i liczę na to, że przyniesie on rozwiązania. Mam kilka planów, bardziej prywatnych, dlatego mam nadzieję, że będę miała się Wam czym pochwalić 🙂 A wy jakie macie plany na luty?

I na koniec prośba/ogłoszenie: być może część z was wie, że mam swój kanał na Youtube. Niestety ostatnio z nagrywaniem filmików mi nie po drodze, ale cały czas dostępne są starsze filmy, które śmiało możecie oglądać. Bardzo chciałabym wrócić do nagrywania, ale niestety zmiany w polityce youtuba sprawiły, że nawet tam na waciki nie będę mogła uzbierać 😉 Dlatego jeśli chcecie mnie zmotywować i zobaczyć nowe filmiki, to koniecznie zasubskrybujcie kanał (https://www.youtube.com/fitnessdorota) i dajcie znać, że się wam podoba 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *