W roku 2018 moim słowem roku było słowo „positive”. Chodziło o to, aby negatywne wydarzenia z 2017 roku pozostały daleko w tyle i nie przeniosły się na rok 2018. Chodziło też o to, aby każde wydarzenie niosło za sobą pozytywne skutki. Muszę przyznać, że nawet poskutkowało. Tylko musiałam to dostrzec z perspektywy czasu. W takim razie najwyższa pora wybrać słowo na rok 2019 i przedstawić wam plany na kolejne 365 dni.

Od pewnego czasu staram się nie robić długoterminowych planów. Po pierwsze nigdy nie byłam dobra w dotrzymywaniu sobie samej obietnic na wiele miesięcy w przód. Nauczyłam się też, że życie bywa nieprzewidywalne. Szczególnie utwierdziły mnie w tym ostatnie 3 lata. Odkąd jestem mamą zauważyłam, że opieka nad dzieckiem to sinusoida. Raz jest dobrze, a zaraz się wszystko wali, np. przez chorobę malucha. To właśnie wtedy zdarzało mi się, że miałam najwięcej rzeczy zaplanowanych i żadna z nich nie dochodziła do skutku. Po prostu dziecko było priorytetem, dlatego też wszystko inne schodziło na dalszy plan. W efekcie albo nie udawało mi się nadrobić zaległości, albo też nigdy z nich nie wyszłam. Dlatego teraz do kwestii planów podchodzę luźniej. Nie spinam się, gdy nie uda mi się czegoś zrobić, nie złoszczę się na cały wszechświat. Oczywiście to nie oznacza, że cały czas jestem kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora i nie zamieniam się w zakon mnichów tybetańskich – jak na nerwusa przystało, muszę się trochę pozłościć 😉

Jednak skoro wybrałam taką ścieżkę kariery, która pozwala mi na swobodne jej kontrolowanie i nie jestem zależna od zrzędzącego nad głową szefa, mogę dać sobie duży margines swobody.

W 2019 roku chciałabym powrócić do regularnego blogowania. Bardzo mi brakuje tworzenia swojego miejsca w sieci. Moim małym marzeniem jest publikować 2-3 wpisy tygodniowo. Od razu uprzedzę, że w tym roku będzie więcej tekstów lifestylowych, ponieważ widzę po statystykach, że to właśnie one cieszą się największą popularnością. Oczywiście nie zabraknie też przepisów oraz porad treningowych. Fajnie by było powrócić do tworzenia filmików na youtuba (swoją drogą moje stare filmiki możecie cały czas oglądać), ale jestem realistką – nie wszystko na raz 😉 Miejscem, nad którym szczególnie chciałabym popracować, jest instagram. Uważam, że to doskonałe miejsce do szybkiej komunikacji z odbiorcami, a jednocześnie coś w rodzaju pamiętnika. Doceniam też pracę wszystkich, których profile są spójne, a każde zdjęcie to dowód ciężkiej pracy nad nim (i mam tu na myśli nie tylko obróbkę graficzną, ale też cały proces przygotowywania zdjęcia), ale ja chcę zostawić sobie tą swobodę, którą mam obecnie.

Planuję powrócić też do prowadzenia zajęć grupowych i treningów, ale to powoli. Najpierw muszę powrócić do swojej formy, żeby nie wyszło, że uczestnicy są lepsi niż trenerka 😉 Ze względu na zmiany w życiu codziennym, chcę najpierw zacząć od prowadzenia zastępstw, a dopiero później, gdy wszystko się unormuje, zadbać o własne i stałe godziny prowadzenia zajęć.

Największą zmianą w życiu prywatnym jest rozpoczęcie kariery przedszkolaka przez Młodego. Najbardziej zestresowana tym wydarzeniem jestem ja 😉 Wiecie, nadgorliwa matka polka musi się poprzejmować na zapas 😉 Zaczynamy już w styczniu (a gdy to czytacie, zapewne pierwszy dzień już za nami). Jest to też powód, dla którego nie chcę od samego początku rzucać się w wir pracy, bo jak to mówią wszyscy dzieciaci znajomi: „zacznie się przedszkole, zaczną się choroby”. Dlatego wszystko na spokojnie. Chcę wykorzystać te kilka godzin dziennie na zajęcie się sobą, zregenerowanie się fizycznie i psychicznie, na spokojne ogarnianie domu i wypracowanie nowej metody organizacji i zarządzania czasem.

Chciałabym też codziennie przeprowadzać relaksację oraz medytację. W ciągu ostatnich kilku miesięcy praktykowałam je i zauważyłam, że wpływają na mnie pozytywnie, a ja staję się mniej spięta i nerwowa. Do tego też chciałabym dołożyć narzucenie sobie większego luzu w kwestii zdrowia. W drugiej połowie 2018 roku tak bardzo zafiksowałam się, że na pewno coś mi jest, że przestałam wierzyć lekarzom, którzy mówili mi, że mam prawidłowe wyniki badań. Po prostu uważałam że się nie znają i niech mi nie wmawiają, że wszystko jest ok, skoro tak nie jest. Prawda jest taka, że to wszystko było winą stresu. Kiedy minęła jego kulminacja, moje problemy zdrowotne zaczęły powoli znikać. Kolejne badania potwierdzały, że jestem zdrowa. I na tym się zamierzam skupić. Nie zamartwiać się na zapas i nie szukać dziury w całym.

Oprócz powrotu do aktywności zawodowej, chcę powrócić do regularnych ćwiczeń. Przeglądając zdjęcia z 2018 roku znalazłam jedno, na którym widać pięknie zarysowane i wypracowane mięśnie barku. Rzecz w tym, że na co dzień nie było ich aż tak widać. Nie przypominałam zawodniczek zawodów bikini fitness, które prezentują tylko masę mięśniową. Ujawniły się one dzięki przybraniu odpowiedniej pozycji i ich napięciu. Ten efekt bardzo mi się spodobał. Wiem, że zawdzięczam go treningom z kettlami, dlatego też ten właśnie sprzęt będzie mi głównie towarzyszył podczas moich treningów. Bardzo przemęczone mam niestety całe ręce, dlatego ich wzmocnienie to mój priorytet. Od dźwigania rosnącego ketelka – czyli mojego syna – coraz bardziej obciążony mam kręgosłup. Jego wzmocnienie i zbudowanie silnych pleców to także mój cel na najbliższe miesiące. Do tego poprawa kondycji i wprowadzenie jazdy na rowerze. Mój rower od prawie 2 lat stoi i się kurzy – najwyższy czas to zmienić. Chcę też praktykować codzienne spacery trwające co najmniej 15 minut. I jeśli przy tym wszystkim czas pozwoli, wrócić na siłownię – bardzo tęsknie za dźwiganiem żelastwa i atmosferą tam panującą 🙂

Zeszłoroczne 3 wyjazdy poza Warszawę i częstsze wyjazdy na działkę rozbudziły we mnie ochotę na częstsze podróże. Oczywiście wszystko w zakresie naszych możliwości i dostosowania tego do grafików przedszkolno-zawodowych. Oczywiście marzą mi się podróże egzotyczne (Bali, Dominikana, Bahamy), jak i te bardziej miejskie poza granicami Polski (Londyn, Rzym), ale uważam, że Polska jest równie piękna – tylko za rzadko mamy okazję dostrzec jej piękno. Bardzo chciałabym zobaczyć Wrocław, w którym nigdy nie byłam, chętnie wróciłabym też do Krakowa, ponieważ uważam, że będąc tam po raz pierwszy, miałam za mało czasu na jego zwiedzanie. Marzy mi się też spędzić zimę w drewnianym domku z kominkiem z widokiem na zaśnieżone góry. Najbardziej jednak ciągnie mnie nad morze. Wiem, że nasze wybrzeże pozostawia wiele do życzenia, ale chociażby ze względu na jod warto tam pojechać 😉 Prawdopodobnie jeszcze w styczniu okaże się, co będzie głównym celem naszej podróży, ponieważ mąż musi zaplanować urlop w pracy 😉

Jeśli zaś chodzi o lokalne podróże chcę w grudniu (bo teraz w styczniu to nie to samo) odwiedzić jarmark bożonarodzeniowy na warszawskiej starówce oraz zobaczyć iluminację w ogrodzie wilanowskim. To w ramach budowania świątecznego klimatu. Poza tym, zanim nas zastanie zima, chciałabym zobaczyć w końcu pokaz fontann na podzamczu (ech ty warszawianko, co nie widziałaś nigdy jednej z głównych atrakcji swojego miasta…), a na jesieni udać się ponownie na farmę dyń. Chcę też w wolnym czasie zabierać syna w nowe i ciekawe miejsca, chcę z nim aktywnie spędzać czas

Przy wszystkich tych wydarzeniach planuję mieć ze sobą aparat fotograficzny. W grudniu wywołałam ponad 200 zdjęć z ostatnich prawie 2 lat i muszę przyznać, że oglądanie ich sprawia mi naprawdę dużo radości. Widzę postępy w kadrowaniu, szukaniu dobrego źródła światła i chcę kontynuować poprawę tych umiejętności.

Gdy zaczynałam tworzyć ten wpis moje one little word nie było wybrane. Cały czas zastanawiałam się, co powinno mi towarzyszyć w tym roku. Doszłam do tego akapitu i przestałam pisać. Wróciłam do początku tekstu, przeczytałam wszystko jeszcze raz i zrozumiałam, że wszystkie moje plany mają wspólny mianownik: TWORZENIE.

Chcę stworzyć nową organizację życia, chcę stworzyć nowe treningi dla siebie, chcę tworzyć treści na social media, chcę tworzyć ciekawy czas z rodziną, chcę tworzyć wspomnienia z codzienności, wyjazdów i wycieczek, chcę stworzyć bardziej zrelaksowaną wersję samej siebie, chcę stworzyć na nowo swoją ścieżkę kariery.

To oznacza tylko jedno: moim przewodnikiem jest słowo CREATE! Tak, po angielsku, bo tak i już 😉 Trzymajcie w takim razie kciuki, aby ten rok rzeczywiście był dla mnie kreatywny i by tworzenie przychodziło mi z łatwością 🙂

Przypominam, że idea one little word została stworzona przez Kasię z bloga worqshop 🙂 Jestem ciekawa, czy i wy wybieracie słówka dla siebie. Jeśli tak, to koniecznie podzielicie się nimi w komentarzach (linkami do swoich wpisów na ich temat też :)).

One thought on “One little word i plany na 2019 rok”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *