Koniec lutego zafundował nam piękną słoneczną pogodę, która przeniosła się na pierwsze dni marca. Od razu odżyłam i ruszyłam z domu 🙂 A co poza tym ciekawego działo się w marcu?
Zacznijmy od tego, że w ostatni weekend miesiąca w pewien sposób wróciłam do szkoły. Ale nie dosłownie. Za ok. 2 miesiące mam nadzieję, że będę mogła dokładniej wam opowiedzieć czego się nauczyłam, ale póki co stwierdzam, że nie nadawałabym się już na studia zaoczne. Za stara jestem na siedzenie w ławce po 12h 😉 I stwierdziłam też, że chyba już nigdy więcej (patrząc na plan zajęć), nie zdecyduje się na tak długo trwające szkolenie (czyli prawie 2,5 miesiąca). Czuję się zmęczona, a w weekendy, kiedy mogłam nadrobić domowe – i nie tylko – obowiązki, spędzam czas poza domem. No i nie widuje się prawie w ogóle z mężem. Jednak mam okazję spróbować też rzeczy, których nigdy do tej pory nie robiłam. Ale o tym opowiem w swoim czasie.
Poza tym mam wrażenie, że trochę ten miesiąc przeciekł mi przez palce. Ale tylko trochę. Wydarzyło się bardzo wiele, ale jak przyszło mi do pisania tego podsumowania, to nie za bardzo pamiętam, co takiego się wydarzyło.
Wraz z wiosną mamy motywację do wiosennych porządków. U mnie to bardziej porządki zdrowotne. W końcu wykonałam ostateczne badania tarczycy i po wizycie u endokrynologa dowiedziałam się, że jestem zdrowa, z czego oczywiście cieszę się najbardziej 🙂 Profilaktyczne wizyty zdecydowanie lepiej wychodzą na zdrowie 🙂
Ale z tym zdrowiem też nie do końca było aż tak różowo, ponieważ wstrętne przeziębienie złapało zarówno mnie, jak i syna. Dlatego ostatni tydzień, kiedy była najpiękniejsza pogoda, my mogliśmy wychodzić tylko na bardzo krótkie spacery. Z czego oczywiście korzystaliśmy. W ostatni piątek miesiąca pogoda była iście letnia, więc daliśmy sobie pozwolenie na dłuższą „ucieczkę” z domu 🙂
Ktoś tu stawia pierwsze kroki 🙂
Sezon na kawę na wynos również rozpoczęty.
Poznajemy świat…
… i łapiemy pierwsze oznaki wiosny 🙂
Wspomniałam wcześniej, że moja pamięć dotycząca wydarzeń minionego miesiąca lekko mnie zawiodła przez dużo różnych obowiązków. Youtube też na tym ucierpiał i od miesiąca totalnie nic nie udało mi się nagrać 🙁 W dni kiedy mogłam światło i pogoda były fatalne, a filmiki nie nadawały się do publikacji. Co nie zmienia faktu, że zachęcam was do tego, aby zasubskrybować mój kanał i być dzięki temu na bieżąco, gdy w końcu coś się pojawi 🙂
Na blogu starałam się publikować regularnie. Pierwszym wpisem tego miesiąca była gościnna wypowiedź Agnieszki. Następnie opowiedziałam wam o tym, jak przebiegała organizacja pierwszych urodzin mojego synka. Przedstawiłam wam też kolejną moją motywację z Instagrama, podpowiedziałam gdzie można wykonać trening, a na koniec wyżaliłam się wymieniając 10 rzeczy, które irytują mnie jako instruktora.
A tak poza tym to jak zwykle…całe życie na sali treningowej 😉
Z mamą w pracy najlepiej 🙂
Rozerwę się, ale kiedyś w końcu się uda 🙂
Zwykle nie robię sobie żadnych postanowień, ale tym razem mam jedno na kwiecień: MNIEJ NARZEKAĆ i pozytywniej patrzeć na swoje życie! Ostatnio byłam strasznie zrzędliwa. Zauważyłam to nie tylko ja, ale też mój mąż, któremu moje marudzenie zaczęło przeszkadzać. Narzekałam dosłownie na wszystko. A skoro zwrócił na to uwagę, to znaczy, że coś jest na rzeczy 😉 Kto dołącza do mojego wyzwania?