Pod koniec listopada minął rok, odkąd przeprowadziliśmy się do obecnego mieszkania. Musimy przyznać, że mieszka się nam tutaj naprawdę dobrze. Lepiej trafić nie mogliśmy 🙂 Jednak sama przygoda remontowa nie była łatwa. Ktoś zapyta: co może pójść nie tak? Cóż…wszystko 😉
Dlaczego postanowiliśmy się przeprowadzić?
Gdy decydowaliśmy się na zakup obecnego mieszkania, wiele osób nam się dziwiło, bo przecież raptem 6 lat temu kupiliśmy nasze wspólne M3. Mieliśmy swoją sypialnię, Młody miał swój pokój, więc teoretycznie powinno być nam dobrze. I nawet było, ale od początku chcieliśmy czegoś innego. Mieliśmy jasno sprecyzowane oczekiwania, ale wtedy nasze finanse nie pozwoliły nam na zakup tego wymarzonego metrażu. Teraz sytuacja zmieniła się w ten sposób, że mogliśmy sobie na to pozwolić.
Poprzednie mieszkanie było fajne, ale miało wiele minusów, które pojawiły się po czasie. Zamiast więc się irytować, podjęliśmy naprawdę spontaniczną decyzję o zakupie. I uwierzcie mi: TO BYŁO NAPRAWDĘ SPONTANICZNIE! W zasadzie w ciągu tygodnia podjęliśmy decyzję o zakupie. Jeśli jesteś na moim blogu po raz pierwszy to powiem Ci, że ja i spontaniczność to dwa różne światy. Spontanicznie to ja do tej pory mogłam pójść na zakupy do Lidla, zamiast do Biedronki. Na tym się kończyło 😉 Dlatego zakup tego kalibru to dowód na to, że bardzo potrzebowałam zmiany.
Mieszkanie zakupiliśmy od dewelopera, od którego już kupowaliśmy nasze pierwsze M3. Wiedzieliśmy więc, jak wygląda procedura zakupu i czego się spodziewać. Nie decydowaliśmy się na zakup z rynku wtórnego ponieważ nie chcieliśmy wdepnąć na przysłowiową minę. Sprzedawaliśmy wcześniej dwa mieszkania, bardzo stare, i wiemy, co się w nich może kryć. Naprawianie tych błędów to nie na nasze siły i na dodatek skarbonka bez dna! Dlatego wybraliśmy nowe budownictwo i stan surowy, którego sprzedawca daję gwarancję. Formalności nie stanowiły żadnego problemu. Problemy pojawiają się wtedy, gdy przychodzi czas wykończenia mieszkania.
„No co może pójść nie tak?” czyli krótki poradnik nowicjusza remontowego
To była nasza druga przygoda z wykończeniem mieszkania w stanie deweloperskim. Ale przez 6 lat wiele się zmieniło. Nawet bardzo wiele…
Po pierwsze nie spodziewaliśmy się, że ceny materiałów budowlanych i wykończeniowych tak bardzo poszły w górę. Również cena za ekipę remontową zwiększyła się dla nas prawie trzykrotnie. Chociaż jeśli chodzi o ekipę, to sami się zastanawiamy, czy to rzeczywiście podwyżka cen czy może jednak wtedy trafiliśmy na kiepskich fachowców… Na chwilę obecną stawiam na połączenie jednego i drugiego 😉 Dlatego pamiętaj, że do swojego budżetu, który masz zaplanowany, warto dołożyć tak z 30% zapasu. Niestety, ceny zaskakują właścicieli mieszkań, tak jak zima zaskakuje kierowców 😉
Skoro już masz zaplanowany budżet to przemyśl koncepcję i styl, w jakim chcesz urządzić mieszkanie. Potem udaj się do sklepów budowlanych i stwierdź, że nic nie spełnia twoich oczekiwań 😉 Czy wiesz, jak dużo rzeczy jest teraz do wyboru?! Oszaleć idzie, kiedy chcesz wybrać białe płytki, ale białych płytek jest ze 100 odcieni. A co dopiero, jak wybierasz szare. O! Tutaj to z samego szarego betonu jest ze 100 różnych wzorów do wyboru. I weź tu się zdecyduj! 😉 A gdy już wybierzesz, zamówisz, to miesiąc później przyjdzie dostawa z twoim zamówieniem…ale błędnym. Tak było w naszym przypadku. Zamówiliśmy gładkie płytki, a przyszły w cegiełkach 😉 No i wanna 160x80cm gdzieś zaginęła. Dzwonimy, a nam mówią, że dostarczyli tydzień temu. O panie! Tydzień temu jeszcze nie mieliśmy mieszkania odebranego 😉 Odnalazła się następnego dnia w magazynie. Stała na samym środku 😉
Meble kuchenne zamówiliśmy w dniu odbioru mieszkania. Było opóźnienie 3 tygodniowe, przez co nie mogliśmy zamówić blatów, bo nie było na czym mierzyć. Potem na blaty też czekaliśmy, mimo że miały być w 2 tygodnie. Akurat trafiliśmy na jakiś urodzaj i na sam pomiar zamiast 2 dni czekaliśmy 10. Przez to pierwsze 2 tygodnie mieszkaliśmy bez zlewu, kuchenki, umywalki no i bez żadnej baterii, bo w łazience też robiliśmy blat. Dobrze że piekarnik mieliśmy.
A skoro o nim mowa. Wybraliśmy model 2w1 czyli mikrofala z piekarnikiem w jednym urządzeniu. Nie wiem czy wiesz, ale takie piekarniki są niższe o 14cm od standardowych. Jakie było moje zdziwienie, gdy w słupku kuchennym, zrobiła się właśnie taka luka. I dawaj domawiaj szufladę, która wypełni dziurę. Kolejne 2 miesiące oczekiwania.
Jednak to wszystko to tak naprawdę nie był wielki problem. Zdarzają się znacznie gorsze rzeczy podczas remontów. Warto jednak mieć ich świadomość, ponieważ nerwy są w minimalnym stopniu mniejsze 😉
Rzeczą, na którą czeka się zdecydowanie najdłużej są drzwi. Wybraliśmy producenta, która dawał najkrótszy czas realizacji czyli 6 tygodni. Wiele firm za standardowy czas uznaje 12 tygodni, a nawet 18 :/ Oczywiście do tego czasu musimy doliczyć jeszcze czas na to, żeby sklep,który zapewnia także montaż, znalazł czas na wysłanie ekipy do nas. 2 tygodnie czekania na ekipę. Tak…śmiesznie się mieszka bez drzwi 😉 Ale gorzej, gdy drzwi przyjadą i okaże się, że są do reklamacji. Pierwsze trzy paczki, które u nas otworzono, trzeba było odesłać bo były uszkodzone framugi lub skrzydła. Jeśli zastanawiasz się, dlaczego nie kupiliśmy drzwi z marketu budowlanego, w którym drzwi są tańsze i dostępne do ręki, to powiem ci, że to drzwi gorszej jakości. W poprzednim mieszkaniu w łazience wylała się woda z wanny. Podeszła pod drzwi. Po 2 minutach drzwi namokły tak bardzo, że zaczęły się rozklejać 🙁 Zrobione były z płyty wiórowej i nie były zabezpieczone przed wilgocią. Dlatego też tym razem zainwestowaliśmy trochę więcej pieniędzy i wybraliśmy materiały lepszej jakości.
I to polecam również tobie. Doskonale rozumiem, że budżet jest ograniczony, ale czasem warto poczekać, odłożyć pieniądze i wybrać lepszą jakość.
Nie korzystaliśmy z usług projektanta, bo przekraczało to nasz budżet, ale jeśli masz fundusze, korzystaj śmiało. Sami wszystko tworzyliśmy na podstawie inspiracji z katalogów i pinteresta 🙂
Ponieważ sprzedawaliśmy nasze poprzednie mieszkanie, to musieliśmy się wyprowadzić do konkretnego dnia, ustalonego w akcie notarialnym. To również rzecz, o której warto pamiętać. Całe szczęście, że w przypadku tego mieszkania nie byłam tak w gorącej wodzie kąpana jak kilka lat temu, bo inaczej to byśmy zginęli marnie i oszaleli! Mieliśmy też problem z ekipą remontową, ponieważ okazuje się, że warto sobie ją zaklepać tak z pół roku wcześniej. Gdyby nie to, że naszemu fachowcowi nie wypaliła jedna fucha, to nie mielibyśmy nikogo do zrobienia czegokolwiek. Dwie ekipy nas wystawiły, z czego jedna w ostatniej chwili. A terminy nas goniły…
Wprowadzaliśmy się do nie w pełni wykończonego mieszkania. Nawet żaluzje, które miały być zamontowane na 2 tygodnie przed naszym wprowadzeniem się (obiecywano 9 dni montażu od dnia zamówienia), zostały zamontowane w połowie grudnia. I tak się trafiało, że zawsze kilka ekip było w mieszkaniu, a ludzie się od siebie odbijali. Dlatego mieszkaliśmy bez wielu rzeczy, ale najważniejsze dla nas było to, że w końcu, tak naprawdę jesteśmy w naszym prawdziwym domu. Nawet na posadzce betonowej da się zrobić piknik. Dla dziecka to również wielka frajda.
Od pierwszej nocy czuliśmy się rewelacyjnie, byliśmy szczęśliwi i może to kogoś zdziwi, ale momentami zapominaliśmy jak wyglądało nasze poprzednie mieszkanie 😉 Teraz nie chcemy nic zmieniać. Mamy dość remontów na długi czas 🙂
To co tobie polecam, to uzbrojenie się w cierpliwość, spisywanie terminów, o których mówią podwykonawcy. Szukanie po różnych punktach dystrybucyjnych, ponieważ ceny mogą się różnić i da się zaoszczędzić. I najważniejsze: nawet jeśli wprowadzasz się do nie w pełni wykończonego mieszkania/domu, nie przejmuj się. Niedługo będziesz to wspominać z uśmiechem. Bo to taka przygoda, która większości osób rzadko się przytrafia 🙂 Ostateczne prace zakończyły się w kwietniu 2019 roku, a dla przypomnienia zaczęły się w październiku 2018 😉 Mieszkanie odebraliśmy w sierpniu. Jak widać, trochę się naczekaliśmy 😉
Najważniejsze jednak było to, że święta spędziliśmy już na swoim 🙂