Sama nie wierzę, że znów piszę ten post. Nareszcie! 🙂 Stęskniłam się za tymi wpisami (i w ogóle za pisaniem), a jednocześnie czuję, że się odzwyczaiłam. Wracam jednak do przerwanej tradycji i podsumowuję wydarzenia ostatnich 30 dni. A trochę się działo…
Największą zmianą jest to, że Młody poszedł do „przedszkola”. Będąc precyzyjną, to są to zajęcia przygotowujące dzieci do przedszkola. Pierwsze wyjście to była istna tragedia, ale teraz widzę, że było warto 🙂 Chyba skuszę się na wpis na ich temat, bo już teraz widzę dużo korzyści. Młody chodzi dwa razy w tygodniu na 3 godziny i to jest czas, który spędzam całkowicie sama! Tym samym rozpoczęliśmy etap zbierania wszystkich prac, które syn przygotuje podczas zajęć.
Największą zmianą, która zdarzyła się na dzień przed rozpoczęciem września, jest nowe mieszkanie! Kto mnie śledzi na Instagramie ten wie, że podczas wakacji przeżywaliśmy przygodę życia (po raz drugi) zwaną kupnem mieszkania od dewelopera. Jednocześnie była to przemyślana, a zarazem bardzo spontaniczna decyzja. Nie możemy się doczekać, aż się wprowadzimy. Konkretną datę znamy, bo musimy się wyprowadzić z obecnego mieszkania, ale na dzień dzisiejszy jedyne co jest w mieszkaniu to materiały wykończeniowe – robotników brak…ale liczymy na to, że w przyszłym tygodniu to się zmieni (trzymajcie kciuki!).
Poza wycieczkami do sklepów z materiałami budowlanymi i wożeniem dziecka na zajęcia, korzystaliśmy z ciepłego września. Spacerowaliśmy, chodziliśmy na place zabaw, grzaliśmy się w słońcu i udało nam się załapać na ostatni dzień wesołego miasteczka. Pół roku lata było bardzo intensywne, dlatego w sumie to cieszę się na jesień i zimę, bo będę mogła od czasu do czasu powylegiwać się pod kocykiem i oglądać bajki na legalu (rodzicielstwo takie dojrzałe… ;)).
Ten wpis jest dosyć ubogi w zdjęcia, ponieważ mój telefon opanowały fotki glazur, gresów i podłóg. Za nami też pierwsza choroba pochodząca z przedszkola. Mnie również dopadła – dokładnie w dniu moich 30 urodzin, dlatego też mimo wystrojenia się na rodzinny obiad, nie mam ani jednego zdjęcia z tego dnia. Nie nadawałam się do fotografowania po prostu. Ale mogliście za to przeczytać wpis z 30 faktami na mój temat.
Wpisem zwiastujący wielki come back do blogowania były moje rozważania o tym, dlaczego boimy się komentować na blogach. Poza tym nie udało mi się – mimo wielkich chęci i planów – opublikować nic więcej. Obiecuję to zmienić!
Takie jest też moje postanowienie na jesień: wykorzystać dłuższe wieczory i czas teoretycznie wolny w ciągu dnia (bo zawsze jest coś do zrobienia) na pisanie nowych postów. Planuję także powrócić do regularnych treningów, bo tu przyznam, że sprawa bardzo podupadła. Choroby nie tylko we wrześniu się mnie trzymały, dlatego wszystkie siły przekładałam na opiekę nad dzieckiem i zwalczanie wirusów. Chciałabym też bardziej restrykcyjnie pilnować swojej diety, bo tylko zdrowe nawyki pozwoliły mi utrzymać wagę i nie przytyć 😉
Mam nadzieję, że tej jesieni (a później i zimą, i wiosną, i latem) będziecie ze mną. Będziemy razem trenować, gotować, urządzać mieszkanie 😉 Zapowiadają się pracowite i ciekawe miesiące. Jest na co czekać 🙂